Cieszę się, że mam to za sobą. To była jedna z najcięższych renowacji z jakimi miałam do czynienia. Gdy Pani Ewa odezwała się do mnie kilka miesięcy temu na Messengerze i przesłała kilka poglądowych fotek mebli odkopanych gdzieś w szopie czy garażu dziadka miałam mocno mieszane uczucia. Chodziło o wycenę klasycznego odnowienia toaletki i dwóch szafek nocnych. Wiedziałam, że nawet jeśli podejmę się tej renowacji to nie uda mi się doprowadzić do jakiegoś spektakularnego efektu. Nie byłam pewna czy w ogóle uda mi sprawić by nadawały się do użytku. Meble były pomalowane wieloma warstwami farby olejnej, miały pełno ubytków oraz tysiące mniejszych i większych otworów po drewnojadach. Nawet z ekranu śmierdziały stęchlizną! Przypomniało mi się takie brzydkie określenie, które bardzo dobrze obrazuje, co ja sobie wtedy pomyślałam: “Z gówna twarogu nie ukręcisz”. Postawiłam sprawę jasno i powiedziałam potencjalnej klientce szczerze, co o tym wszystkim myślę ale Pani Ewa wyjaśniła mi, że zdaje sobie sprawę, ze stanu mebli i z uwagi na duży sentyment jakim je darzy (oraz oczywiście swojego dziadka) nie wyobraża sobie by mogła nie spróbować ich uratować. Przekonała mnie, że nikt inny nie będzie w stanie jej pomóc, wierzy we mnie i ogólnie mówiąc namówiła mnie do przyjęcia tego zlecenia. Ok. Zrozumiałam powagę sytuacji i podjęłam wyzwanie. Właściciele zapakowali meble do auta i przyjechali z nimi do mnie aż z Pomorza! Gdy wypakowaliśmy je na podjeździe wyglądały tak:



Renowacja była długa i żmudna. Składała się z wielu etapów, które możecie zobaczyć na poniższych zdjęciach.
1. Zwalczanie drewnojadów
Tak, jak wspomniałam meble miały liczne ślady po drewnojadach. Pełno było małych dziurek i krętych, długich korytarzyków zrobionych przez kołatki. Znajdowały się one na wszystkich powierzchniach mebli, zwłaszcza na sklejkowych plecach i nóżkach. Niestety oprócz tych małych otworów po kołatkach sporo korytarzy wydrążonych było przez potężniejszego szkodnika czyli spuszczela. Od razu postanowiłam solidnie ostrzyknąć wszystkie otwory trucizną a zaraz potem zafoliowałam stretchem na kilka dni meble aby wytruć insekty i ich larwy.


2. Rozkładanie mebli na części pierwsze
Po pozbyciu się drewnojadów przyszedł czas na rozczłonkowanie mebli na tyle części, na ile to było możliwe. Zdjęłam “plecy”, odkręciłam fronty szafek i odbiłam młotkiem blaty szafek nocnych. To ostatnie nie było proste, gdyż były one przymocowane na ukryte w drewnie mega długaśne gwoździe bez łbów. Musiałam solidnie walić młotkiem w blaty od spodu aby się ich pozbyć. Wiedziałam, że bez tego nie uda mi się doczyścić półek, które znajdowały się pod blatami. Niespodziewanie sporo energii straciłam próbując usunąć stare drewniane gałki, które bardzo mocno wklejone były na kołki. Dopiero pod koniec wszystkich prac udało mi się jakimś cudem je powyrywać podważając je wcześniej wbijanym dłutem. Gdybym zrobiła to wcześniej ułatwiłabym sobie zadanie związane z czyszczeniem farby ale widocznie musiałam dojrzeć do tego rozwiązania:)
3. Usuwanie farby olejnej
Aby pozbyć się sraczkowatej farby olejnej ze wszystkich części mebli użyłam żelu do usuwania powłok malarskich. Śmierdzący i żrący preparat nanosi się pędzlem dość grubą warstwą a potem czeka aż farba sama zacznie odchodzić. Widać to gołym okiem bo farba łuszczy się i wygląda na zwarzoną. Nie można zostawić żelu na zbyt długi czas, należy działać od razu po zauważeniu rezultatu. Szpachelką usuwałam złuszczoną farbę z resztkami żelu i wycierałam ją w przygotowane wcześniej kawałki szmat. Nanosiłam żel na każdą powierzchnię wielokrotnie, gdyż dziadek mojej klientki, wielokrotnie kiedyś malował szafeczki sraczkowatą powłoką i nie dało się wszystkiego usunąć na raz.




Wadą stosowania żelu do usuwania powłok malarskich jest to, że pozostawia on dużo “mazi”, która zasycha i stanowi kolejny problem do usunięcia. Poza tym nie ma co się oszukiwać, że żel zastąpi nam szlifowanie drewna. Niestety szlifowanie jest i tak nieuniknione bo żaden żel nie usunie wszystkich wymalowań.
4. Szlifowanie drewna
Mimo stosowania żelu szlifowania było mnóstwo. Używałam najpierw cykliny, potem szlifierki a na koniec papieru ściernego. Zużyłam kilkadziesiąt krążków ściernych, gdyż papier bardzo szybko zapychał się czymś kleistym.





5. Uzupełnianie ubytków
Meble miały sporo ubytków drewna, które należało uzupełnić szpachlą bądź kitem w odpowiednio dobranym kolorze. Zalepiłam setki otworów po drewnojadach i podkleiłam zniszczony fornir na blacie toaletki. Zastygłą masę należało oczywiście znowu solidnie zeszlifować.





6. Wykończenie drewna
Moja klientka zdecydowała, że meble mają zostać wykończone szarą lakierobejcą i wybrała współczesne chromowane gałki, które idealnie pasowały do jej sypialni. Zrobiłam jak kazała. Troszkę szkoda było mi używać mocno kryjącej powłoki skoro tak bardzo namęczyłam się aby pozbyć się poprzedniej ale trzeba przyznać, że po tych wszystkich moich działaniach drewno i tak nie było w na tyle dobrym stanie by móc zostawić je na widoku. Polakierowałam całość lakierobejcą w szarym kolorze, wywierciłam otwory pod nowe gałki oraz zamontowałam plecy i półki wewnętrzne docięte z nowej sklejki. Uznałam, że te stare nie nadają się do montażu i meble zyskają na ich wymianie. Na zakończenie wykleiłam wnętrza szuflad tapetą w szarą kratę i polakierowałam jej powierzchnie aby się nie brudziła.

Efekt końcowy







Nie wyszło idealnie ale wcale nie było to moim założeniem. Miałam przywrócić meble do stanu używania i dopasować je do nowego wnętrza: dość nowoczesnej sypialni utrzymanej w szarościach zamieszkiwanej przez młode małżeństwo. Udało mi się sprostać oczekiwaniom właścicielki mebli, która była bardzo zadowolona z przeprowadzonych przeze mnie działań. Meble po dziadku otrzymały drugie życie i są już na wyposażeniu nowego lokalu.
