Chwaliłam się już kiedyś, że zdecydowana większość klientów mojej Pracowni przeważnie szybko do mnie wraca i zleca mi odnowienie kolejnego mebla. Nie inaczej było z restauracją PANKEJK. Miesiąc temu przemalowałam dla nich dwie komody z lat 60-tych ubiegłego wieku. Trafiły one do nowo otwieranego lokalu w Poznaniu.
Okazało się, że moje realizacje na tyle spodobały się właścicielowi sieci restauracji, że w styczniu przywieziono mi kolejne tego typu meble do metamorfozy. Ta partia miała trafić do lokalu w łódzkiej Manufakturze.
Tym razem do metamorfozy zakwalifikowały się:
– dwuczęściowy kredens składający się z takiej komody:

– i takiej nadstawki:



– oraz taka długa komoda:



Meble zostały zakupione od osób prywatnych na portalu olx i przywiezione bezpośrednio do mnie.

Tak, jak poprzednio zrobiłam kilka poglądowych projektów. Klienci zdecydowali się na projekt wykorzystujący okleinę ze wzorem biało-czarnej pepitki, turkusowymi wstawkami i elementami z widocznym czeczotowym drewnem. Elementem najbardziej przykuwającym wzrok miała zostać sprawdzona już twarz Marylin Monroe z podkreślonymi, miedzianymi ustami. Całe szkło (w tym suwane drzwiczki) miało zostać zlikwidowane.
Realizacja przebiegała dość sprawnie. Najciekawszym jej momentem było rozbijanie szkła młotkiem. Musiałam z nim tak postąpić bo nie było możliwości wyjęcia tych suwanych szyb w sposób bardziej cywilizowany. Po prostu zostały one jakby “wmurowane” w drewno i nie dało się ich po prostu wydostać bez niszczenia drewna. Akcja wybijania szyb była o tyle ciekawa, że szyby okazały się niebywale mocne. Waliłam w nie młotkiem z dość dużą siłą wielokrotnie a one pękały dopiero po wielu uderzeniach. Trochę mnie to zaskoczyło. Myślałam, że uderzenie młotkiem w szybę bezwarunkowo skutkuje stłuczeniem ale jak widać nie zawsze tak jest. Przyznam się, że z tego procesu rozbijania szkła nagrałam nawet filmik ale wyszłam na nim grubo więc sami rozumiecie, że Wam go nie pokażę:)
Oto finał tego zlecenia:









Połączenie czeczotowych frontów w orzechowym kolorze z turkusem bardzo ożywiło meble. Okleina w pepitkę i grafika nadały meblom porządanego charakteru w klimacie pop-art.
Nie wiem do końca czy restauratorzy zdecydowali się wykorzystać nadstawkę jako samodzielny mebel czy jednak postawili ją na komodzie. Podobno zastanawiali się nad opcją powieszenia jej na ścianie albo dołożenia kółek. Gdyby nadstawka była moja i decyzja należała do mnie dorobiłabym do niej nóżki. Długą komodę wykorzystałabym natomiast jako bufet lub komodę pod telewizor.
Żeby sprawdzić jak to wszystko zaaranżował restaurator i jak meble prezentują się w lokalu trzeba tam niedługo zawitać:)
Osobiście bardzo się cieszę, że meble z lat 60 i 70-tych wróciły teraz na salony. Uważam, że to bardzo solidne egzemplarze. Są mega praktyczne i pojemne. Urodę mają dyskusyjną ale jak widać, zawsze można ją nieco podrasować:)
Jesteście ciekawi jak przerobione kredensy prezentują się w restauracji? Zajrzyjcie tutaj.