Dziś pokażę dość długą fotorelację z procesu odnawiania starej maszyny do szycia marki Singer. Jest to trzecia maszyna, tego typu, którą miałam przyjemność restaurować i powoli zaczynam czuć się ekspertem w tej dziedzinie. Żaden Singer czy Bobbin mi nie straszny. Dzisiejsza metamorfoza jest dość wyjątkowa. Zapewne nigdzie nie spotkaliście podobnej realizacji. Nie inspirowałam się niczym przy tym projekcie wszystko jak zwykle potoczyło się przypadkiem i efekt jest również niespodzianką dla mnie samej. Wyszło jak zwykle czyli zaskakująco dobrze:)
Poniższy egzemplarz maszyny Singer przywiózł do mnie znajomy. Kupił ją chyba okazyjnie. Początkowo stała grzecznie u niego w korytarzu jakiś czas aż zasłużyła na tę metamorfozę. Miałam za zadanie zrobić z niej coś ciekawszego a jedyna sztywna wytyczna była taka by stelaż odpowiadał kolorem brązowej lampie.
Gdy do mnie trafiła wyglądała tak:


Maszynę charakteryzował przede wszystkim poodklejany fornir i rdzewiejący stelaż ale najabrdziej szpeciła ją brązowa farba olejna, którą pokryte było całe drewno.
Na początku walczyłam z rozebraniem całej maszyny na części, odłączeniem maszyny właściwej od drewnianego blatu, odkręceniem blatu od metalowego stelaża i zdjęciem obudowy maszyny. Mimo iż wiedziałam doskonale jak to zrobić to problem stanowiła jak zwykle waga całego mebla. Przyznaję, że obracanie całym tym ustrojstwem to zajęcie mocno siłowe. Przy okazji jak zwykle musiałam przezwyciężyć swoją arachnofobię – pająków było z kilkanaście.


Rozpoczęłam od poprzyklejania forniru do blatu z użyciem wielu kombinacji ścisków stolarskich i nie tylko.

Gdy klej schnął oczyściłam i przemalowałam stelaż maszyny na młotkowy brąz. Zajęło mi to kilka dni gdyż każda warstwa ftalowej farby do metalu zabezpieczającej go przed rdzą schła minimum dobę.

Później postanowiłam zająć się usunięciem olejnej farby z drewnianych elementów maszyny. Nie miałam opalarki, wspomogłam się więc śmierdzącym chemicznym usuwaczem powłok malarskich w żelu. Specyfik ten o dziwo zadział i już po kwadransie od aplikacji widać było jak pod jego wpływem farba zaczyna się łuszczyć. Wiedziałam, że jestem na dobrej choć żmudnej drodze do sukcesu.


Nie myślcie sobie, że po zastosowaniu żelu farba sama odeszła i mebelek był oczyszczony. O nie! Farba odchodziła bardzo nierówno a miejscami trzymała się drewna całkiem mocno. Nie dało się jej po prostu zeskrobać szpachelką. Musiałam użyć do tego celu kilku cyklin w różnych kształtach i wełny stalowej. Skrobania było co niemiara.


Po wyszlifowaniu powierzchni papierem ściernym drewno prezentowało się tak:


Początkowo zamierzałam pobejcować i zaolejować powierzchnię mebla ale pewnien trudny do wyjaśnienia splot wypadków zaowocował tym, że użyłam lakierobejcy 🙁 Nie omieszkałam przymierzyć tego elementu maszyny do świeżo malowanego stelaża. Tak to się prezentowało.

Ponieważ pod pokrywą blatu nadal znajdowało się drewno nie dość, że z nieusuniętą farbą olejną ale i z licznymi ubytkami forniru postanowiłam ten fragment wykończyć inaczej niż całość. Zupełnie nie klasycznie. Raczej retro.

Ubytki w fornirze zaszpachlowałam a po starciu papierem nadmiaru wyschniętej szpachli pomalowałam ten fragment najpierw na niebiesko a potem dodałam jeszcze czerwoną szachownicę.



Gdy kwadraciki pokryły już cały blat pod pokrywą całość pokryłam lakierem akrylowym.
W międzyczasie szuflady pomalowałam na niebiesko a ich uchwyty ozdobiłam odrobiną czerwieni. Całość też polakierowałam.


Pozostało już tylko zająć się spodnią pokrywą maszyny. Po przybiciu paru odstających gwoździ i przytwierdzeniu całkowicie odklejonego forniru pomalowałam pokrywę lakierobejcą.



Uff. Nie mogłam się doczekać efektu końcowego więc jak tylko mogłam zabrałam się za skręcenie całego mebelka (co też z uwagi na wagę maszyny było wyczynem godnym Himena). Tak to mniej więcej wygląda:



A z tyłu:

Po otwarciu pokrywy sprawy mają się tak:


A po podniesieniu maszyny w górę tak:


Jest tak jak lubię najbardzej: trochę klasyki ale nie brakuje też pewnego uwspółcześnienia. Pół żartem, pół serio – możnaby rzec. Teraz nie pozostaje nic innego jak tylko nauczyć się na tym szyć 🙂
Pingback: Renowacja maszyny do szycia Singer - jak odnowić maszynę?