Ostatnio pogoda nie rozpieszczała. Szlifowanie mebli na powietrzu przy temperaturze +5 i siąpiącym deszczu to ostatnia aktywność na jaką miałam teraz ochotę. Niektóre zlecenia musiały więc poczekać. Żeby nie dopadła mnie jednak depresja jesienna wymyśliłam sobie ciekawe zajęcie. Postanowiłam podszkolić się nieco w tapicerowaniu. Jak wiecie, miesiąc temu byłam na warsztatach, na których pod okiem fachowca udało mi się zmienić obicie prostego fotela. Teraz zamierzałam zrobić to zupełnie bez niczyjej pomocy a mebel jaki sobie do tego eksperymentu wybrałam nie należał już do najprostszych w formie. Sami zobaczcie:


Jak widać zdecydowałam się na przeszło 30-letni fotel obrotowy. Odkręciłam go od metalowego stelaża i ochoczo zabrałam się za prace rozbiórkowe. Okazało się, że wnętrze tego egzemplarza kryje w sobie parę zaskakujących tajemnic. Najciekawsza z nich była taka, że zamiast parcianych pasów utrzymujących gąbkę na siedzisku zastosowano w nim… dętkę rowerową! Oniemiałam jak to zobaczyłam. Nie sądzę aby takie rozwiązanie zastosował producent. Podejrzewam, że taka innowacja była inwencją jakiegoś pomysłowego “renowatora” 🙂 O ile gąbka sypała się już dość mocno to guma od dętki była wciąż jak nowa. Pomyślałam, że skoro taka ona mocna i wytrzymała tyle lat, postanowiłam ją zostawić w spokoju. Zajęłam się pozostałymi elementami.





Gdy wnętrze fotela było doprowadzone do porządku zaczęła się najlepsza zabawa a mianowicie szycie.


Sprawa była dość skomplikowana ponieważ miałam na stanie trochę materiałów obiciowych i postanowiłam wykorzystać do tego projektu aż 3 różne tkaniny. Były one w kawałkach i nie byłam pewna czy wystarczy mi ich aby obszyć cały fotel tak, jak to sobie wymyśliłam. Na kartce zrobiłam sobie wstępny projekt, który oczywiście został potem zmodyfikowany ale przynajmniej wiedziałam na początku czego się trzymać.


W oryginale fotel miał fajne pikowania. 4 guziczki ozdabiały oparcie i 4 doszyte były do siedziska. Od początku bardzo mi się to podobało więc szybko zdecydowałam, że mój nowy fotel też będzie ozdobiony w ten sposób. Ponieważ nigdy w życiu nie obciągałam guzików musiałam się tego nauczyć. Pogrzebałam trochę w internecie i znalazłam odpowiednie instrukcje. Potem męczyłam się z tymi guzikami trochę na własne życzenie bo tkanina, którą wybrałam do obciągania była dość gruba i ciężko było z nią pracować.




Moje obicie na cały fotel uszyłam ręcznie nie korzystając ani trochę z pomocy maszyny do szycia. Nie wiem czy był to dobry pomysł. Raczej kiepski ale szyjąc ręcznie miałam poczucie większej kontroli nad tym co mi z tego wychodzi i nie musiałam korzystać z miarki. Przyznam, że ręce od ciągłego naciągania nici, które wrzynały mi się w dłonie, miałam mocno pokiereszowane. Ukłułam się przy tym ze 20 razy. Żałuję też, że nie zainwestowałam w jakąś porządną długą igłę, która najbardziej przydałaby mi się podczas montowania wcześniej obciągniętych guzików. Nawlekanie grubaśnej dratwy na zwykłą igłę z małym uchem a potem przebijanie grubej gąbki tą małą stosunkowo igiełką, którą dysponowałam, nie należało do najprostszych.



Muszę przyznać, że szycie w moim wykonaniu to czysta improwizacja. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystko a nawet znaczna większość nie miała nic wspólnego z profesjonalną sztuką tapicerską. Zrobiłam to jednak najlepiej jak umiałam. Osiągnięty efekt, choć nie jest doskonały i miejscami widać pewne niedociągnięcia, jest dla mnie więcej niż zadowalający.


Oto co mi wyszło:







Jak widać połączenie tkaniny kwiatowej z materiałem w pasy było zabiegiem dość ryzykownym. Odwagi w zastosowaniu tego zestawienia dodawał mi fakt, że tkaniny te pochodzą z tej samej kolekcji i mają dokładnie te same kolory. Dla uspokojenia tej wariacji dodałam aksamitny w dotyku, gładki i milutki materiał welurowy. Zdaję sobie sprawę, że niektórym takie zestawienie wzorów i kolorów nie musi przypaść do gustu ale moje poczucie estetyki nie cierpi z tego powodu. Mnie się po porostu coś takiego niesamowicie podoba:)




Z efektu jestem bardzo zadowolona. Nie wiem jeszcze co teraz z tym fotelem zrobię. Wypróbowałam go i siedzi się na nim bajecznie wygodnie. Mebel wygląda super i jest mega oryginalny. Uwielbiam na niego patrzeć 🙂



A Wy co myślicie o tej metamorfozie?

Super. Podziwiam;) Bardzo dobra robota;)
Bardzo dziękuję i pozdrawiam
Bardzo podoba mi się Twoja metamorfoza fotela. Tak jak napisałaś wybór trzech różnych wzorów to odważna decyzja, ale myślę, że bardzo dobrze sobie z tym poradziłaś. Chciałabym rozprawić się z podobnym meblem u moich teściów. I tu pojawia mi się kilka pytań. Czy wymieniałaś całą gąbkę czy tylko najbardziej zniszczone części (polecasz jakąś grubość)? Boki montowane są na kołki, czy musiałaś je wymieniac czy wystarczyło oczyszczenie? Nie będę ukrywać, że trochę mnie stresuje rozłożenie fotela na kawałki bo obawiam się, że nie uda mi się go złożyć tak żeby trzymał się przez następne 30 lat 😉