Kilka tygodni temu dostałam ambitne zlecenie polegające na przeprowadzeniu renowacji tego oto antycznego stolika:

Jego właścicielka odziedziczyła go wraz z domem po prababce i według jej obliczeń stolik miał przynajmniej 140 lat a może i więcej. Mimo widocznych wielokrotnych napraw znów był rozchwiany, powłokę miał już mocno zdartą a największym problemem był jego blat.

Blat pokryty był odpadającym fornirem. Fornir ewidentnie kwalifikował się do wymiany jednak współnie z właścicielką tego mebelka ustaliłyśmy, że chyba lepiej będzie wymienić cały blat na nowy, dębowy z litego drewna. Zrobiłam więc obrys starego blatu na dużym wolnym kartonie i pojechałam z nim na stolarnię. Stolarzowi zleciłam docięcie nowego owalnego blatu na wymiar i kształt mojego obrysu. Stary blat usunęłam. Było przy tym sporo szarpania i jeszcze więcej hałasu. Stuletnie gwoździe trymały się dzielnie. W końcu z nimi wygrałam.


Przy okazji demontażu blatu dowiedziałam się jak dokładnie skonstuowany był ten egzemplarz. Po prostu pomiędzy dwie warstwy cienkiej sklejki włożono sosnowe deseczki a wierzchnią powierzchnię sklejki zafornirowano. Takia praktyka była kiedyś bardzo popularna by zamiast drogiego, mało dostępnego litego drewna stosować tańsze wypełnienie pokryte dla niepoznaki fornirem imitującym szlachetny gatunek drewna.
Teraz najbardziej upierdliwa część całej renowacji czyli oczyszczanie drewna. Z uwagi na liczne rzeźbienia i zagłebienia w nóżkach musiałam ręcznie skrobać wszystko bardzo skrupulatnie cykliną.

Skrobałam, skrobałam aż moim oczom ukazało się to:

Teraz należało stolik trochę popodklejać i poszpachlować ubytki.



Jak już wszystko było poklejone i wyszlifowane na tip top przywiozłam od stolarza świeżutki blat i zrobiłam pierwszą przymiarkę.

Pasował!
Zabejcowałam całość na kolor palisander i polakierowałam wszystko 3 razy. Potem z pomocą męża przykręciłam blat (teraz z nowym blatem stolik zrobił się naprawdę ciężki) i polakierowałam go po raz ostatni.
Tutaj widać efekt:







Przeprowadzona renowacja była bardzo pracochłonna ale rezultat zdecydowanie był tego wart. Moja klientka odebrała go już z mojej pracowni i cieszy się nim teraz w swoim domu.
Czy w Waszych domach też zalegają jakieś stoliki po prababce?


