Lubię kiedy po metamorfozie mebel zmienia się tak, że w ogóle nie przypomina tego pierwotnego. Lubię, kiedy klient potrafi nakreślić mi ramy i styl w jakim mogę się poruszać dokonując przemiany mebla ale nie narzuca trzymania się z góry określonego planu. Mogę wtedy coś zaproponować i się wykazać a moja artystyczna dusza szaleje.
Tak było w tym przypadku. Pani Monika, która zwróciła się do mnie z prośbą przemalowania dwóch PRL-owskich komód reprezentuje firmę posiadającą sieć restauracji PANKEJK. Okazało się, że właśnie otwierają kolejny lokal w centrum Poznania. Potrzebują uzupełnić jego wystrój o jakieś oryginalne meble. Upatrzyli sobie już wcześniej dwie używane szafki na olx i postanowili poddać je metamorfozie. Oto one:
Styl, jaki interesował moją klientkę to szeroko rozumiany pop-art z graficznymi wzorami na czele.
Umówiłyśmy się, że stworzę kilka projektów a Pani Monika się do nich odniesie i może jakiś wybierze.
Przyznam, że na początku w ogóle nie kojarzyłam marki, którą reprezentowała moja klientka. Żeby dobrze zrozumieć styl, poznać kolory i koncepcję nowego wnętrza, do którego docelowo trafić mają mebelki, postanowiłam przejrzeć w internecie galerię ich istniejącej restauracji w Łodzi. Jakież było moje zdziwienie, gdy uświadomiłam sobie, że chodzi o najciekawiej urządzoną restaurację pod względem stylistyczno-meblowym w łódzkiej Manufakturze!!! No taaak! Latem byłam w jej ogródku na drinku i gdy poszłam na chwilę do środka buzia sama uśmiechnęła mi się na widok pięknie urządzonego wnętrza. Zapamiętałam je od razu. Zapomniałam tylko nazwę:)
Budżet był dość skromny. Musiałam wymyślić coś, co stosunkowo łatwo zrobić ale efekt musiał być z górnej półki. Z pięciu zrobionych przeze mnie projektów Pani Monika i jej przełożony wybrali dwa z czego jeden miał być tylko odrobinę zmodyfikowany. Super! Udało się od razu! Skoro wiadomo co robić i jest tego pełna akceptacja to szybko zabrałam się do pracy. Pierwsza z dwóch przemalowanych szafek wygląda teraz tak:
Jak widać całość została pomalowana na czarno-biało. Niektóre szuflady ozdobione zostały drobniutką szachownicą a na drzwiczkach namalowałam figury szachowe. Zlikwidowałam uchwyty a ich miejsce zastąpiły malowane gałki w kolorze błyszczącej miedzi. Brzydki tył komody zamaskowałam szachownicą nieco grubszego kalibru:
Jak tylko będę kiedyś w Poznaniu to na pewno sprawdzę jak ta komódka prezentuje się w docelowym miejscu. Może uda mi się zrobić zdjęcia…?
Niebawem pokażę drugą szafkę, która mimo, że jest zupełnie inna to tworzy komplet z tą pierwszą.
Ciekawe czy Wam też przypadnie do gustu…
Pingback: Malowanie mebli PRL na wysokich nóżkach na wysoki połysk